poniedziałek, 30 czerwca 2014

BingoSpa, Arganowa kuracja do włosów




Olej arganowy nie na darmo nazywany jest "złotem Maroka". Zawiera niespotykaną różnorodność składników pielęgnacyjnych: witaminę E - najskuteczniejszy antyoksydant w ilości dwukrotnie wyższej niż w oliwie z oliwek, nienasycone kwasy tłuszczowe (NNKT) w postaci kwasów omega-6 i omega-9, które regenerują barierę hydrolipidową naskórka oraz uzupełniają niedobór ceramidów. Zapewniając odpowiedni poziom nawilżenia i odżywienia pomaga włosom zachować sprężystość oraz elastyczność.

Właściwości oleju arganowego i ekstraktów roślinnych powodują, że włosy odzyskują naturalny połysk, utracony wskutek niekorzystnego działania niektórych kosmetyków oraz czynników środowiskowych. Zmniejsza się również ich łamliwość oraz skłonność do rozdwajaniu się końcówek.

Poprawie ulega również skóra głowy trapiona przez łupież, podrażniona lub nadmiernie sucha.


Składniki:

Tradycyjnie zacznę od opakowania. W wielkim, bo 500ml, słoju mieści się kuracja do włosów, która w swoim składzie zawiera najwyższej jakości, certyfikowany olej arganowy oraz roślinny kompleks 12 ekstraktów kompleksowo wzmacniający włosy. Opakowanie jest zamykane na nakrętkę, a dodatkowo zabezpieczone jest plastikowym wieczkiem. Jest solidne i wytrzymałe (przetrwało upadek na posadzkę), ale z początku jest wyjątkowo nieporęczne, bo duże i ciężkie. Jednak ma ono także swoje plusy. Jest szerokie, dlatego z łatwością można wydobyć z niego zawartość. Szata graficzna jest raczej prosta, skromna, ale wyjątkowo czytelna (no może poza składem, bo ten jest raczej mało wyraźny). Na etykiecie znajdziemy sposób użycia, określoną pojemność, datę ważności i...w zasadzie to tylko tyle. Po dokładny opis produktu warto zajrzeć na stronę producenta.



Sama kuracja jak na produkt do włosów jest wyjątkowo rzadka (i lubi przemieszczać się w opakowaniu). Jeszcze chyba nigdy nie miałam tak 'luźnej' odżywki. Przyzwyczajona jestem do bardziej treściwych produktów. Co prawda kosmetyk nie spływa z palców jak się go nabiera, ani tym bardziej z włosów, ale mimo to zawsze mam pewne obawy jak po niego sięgam. Nie lubię marnowania produktów, dlatego za każdym razem nakładam go bardzo ostrożnie.
Kuracja ma świeży i taki 'czysty' zapach. Mnie on osobiście kojarzy się z proszkiem do prania. Tak wiem, dziwne skojarzenie, ale nic na to nie poradzę. Ten subtelny zapach nie jest duszący, ani męczący dla nosa. Dość szybko się ulatnia z włosów, więc w przypadku 'nie polubienia' się z nim nie trzeba się obawiać, że będzie się on nam naprzykrzać.




Producent zaleca nakładanie preparatu także na skórę głowy. Ja obawiając się szybszego przetłuszczenia lub/i obciążenia swoich kosmyków nakładałam ją od połowy długości włosów. Uważam, że tak jest bezpieczniej:) Kolejnymi wytycznymi producenta jest powtarzanie zabiegu codziennie przez 5 dni. Ja ze względu na to, że myję włosy co drugi dzień nie byłam w stanie nakładać jej codziennie. A więc stosowałam ją nieco inaczej niż powinnam, choć naturalnie trzymałam ją na włosach dokładnie 10 minut. I zauważyłam, że po takiej kuracji włosy są nieprawdopodobnie miękkie, perfekcyjnie wygładzone, ale nie przyklepane czy ulizane, i ładnie się układają, ale niestety nie są odpowiednio nawilżone i odżywione jak zapewnia nas producent w opisie. Ponad to kuracja absolutnie nie wpływa na przetłuszczane włosów i nie powoduje podrażnia skóry głowy, co jest ogromną zaletą tego typu kosmetyków.



Podsumowując, Maska jest warta wypróbowania, bo jest wydajna i niedroga. Pół litrowy słój w internetowym sklepie BingoSpa kosztuje 16zł, ale wyczytałam, że w Auchan i Tesco można ją dorwać nieco taniej. Ja swoje ogromne opakowanie podzieliłam na pół i część kuracji oddałam siostrze, by ta również mogła ją wypróbować i polubić. Ja polubiłam ją z pewnością i używam z przyjemnością:-) (Ale mi się rymneło:P) Maska w widoczny sposób poprawiła stan moich włosów, co ogromnie sobie chwalę. Gdyby tylko jeszcze lepiej nawilżała to byłoby idealnie...






Próbowałyście tej kuracji? Jakie są Wasze odczucia względem niej?

sobota, 28 czerwca 2014

Aussie, Miracle Moist, Szampon i odżywka do włosów suchych i zniszczonych

Recenzja ta powinna ukazać się już jakiś czas temu, ale przez moje ostatnie roztargnienie kompletnie o niej zapomniałam. Izabello jeszcze raz przepraszam:*

Zestaw mini kosmetyków Aussie szampon + odżywka o pojemności 75ml każdy dostałam od Pirelki z bloga: http://najlepszerecenzjekosmetyczne.blogspot.com. Ona zaś otrzymałam je od TRND jako Ambasadorka Aussie.



Miracle Moist Shampoo

 
Szampon przeznaczony jest do włosów suchych i zniszczonych. Zawiera ekstrakt z australijskich orzechów macadamia. Nawilżająca formuła pozostawia włosy gładkie i błyszczące.

 http://wizaz.pl

Składniki:


3 Minute Miracle Reconstruction


Wspaniała 3 minutowa odżywka do zniszczonych, suchych włosów. Nadaje włosom gładkość i jedwabny połysk nie obciążając ich. Odbudowuje uszkodzone włosy od wewnątrz i na zewnątrz. Australijska 3 minutowa cudowna głęboka kuracja odżywką obiecuje poprawę stanu włosów. Wzbogacona australijską kelpem, miętą, olejem z ziaren słonecznika, aloesem i olejkiem jojoba jest formułą jedyną w swoim rodzaju.

 http://wizaz.pl

Składniki:
 

 Zacznę od szamponu i jego pięknego zapachu. Zresztą odżywka również cudnie pachnie, bo i bardzo podobnie:-) A jak spytacie? Jak wiśniowa guma balonowa! Takie przynajmniej było moje pierwsze skojarzenie jak tylko użyłam tych kosmetyków. Coś pięknego! Intensywny, długo utrzymujący się na włosach, apetyczny zapach. Uwiódł mnie i oczarował. Byłam nim zachwycona podobnie jak i niezwykłą wydajnością szamponu. Ta mała tubka wystarczyła mi na dokładnie 8 razy, przy czym za każdym razem włosy myłam dwa razy. Kosmetyk ten mocno się pienił, więc nie trzeba było używać go w dużych ilościach, a mimo wytwarzania gęstej piany łatwo się spłukiwał. Włosy po jego użyciu były miękkie, gładkie, bez problemu się rozczesywały i oczywiście ślicznie pachniały:-)



 Mega silna 3-minutowa odżywka zachwyciła mnie trochę mniej niż szampon. Choć muszę przyznać, że jej zapach również kojarzył mi się z beztroskim dzieciństwem i gumą balonówą:-)
Otóż moje cienkie włosy faktycznie po jej zastosowaniu były miękkie, błyszczące i wygładzone, ale  wyglądały również na lekko obciążone. Co nie do końca przekonało mnie do tego produktu.

Podsumowując, Z szamponu jestem jak najbardziej zadowolona i chętnie kupię jego pełnowymiarową wersję, ale ta Deep Conditioner nie przypadł mi do gustu na tyle, by sięgnąć po nią znowu. Ciekawa jestem czy zwykła odżywka z tej samej serii sprawdziła by się u mnie lepiej?



300ml butla szamponu kosztuje ok. 20zł, a opakowanie odżywki o pojemności 250ml ok. 25zł,
jednak teraz w drogeriach Rossmann oba kosmetyki można nabyć dużo taniej.


Znacie tę kultową australijską markę jaką jest Aussie?
Jakie kosmetyki miałyście okazję już używać?

czwartek, 26 czerwca 2014

Green Pharmacy, Peeling solny Rumianek i Imbir


Solne peelingi nie należą do moich ulubionych drapaków. Najmniejsze zadrapanie, ranka, czy choćby podrażnienie od razu daje o sobie znać, gdy sięgam po ten rodzaj kosmetyku. Jednak gdy otrzymałam od Klubu Elf Pharma ten oto kosmetyk nie mogłam go przecież nie wypróbować:-)
 


Naturalne kryształki soli. Oczyszczanie, pielęgnacja, orzeźwienie, aromat, relaks dla ciała i zmysłów. Delikatne  złuszczanie naskórka, poprawa mikrokrążenia. Gładka i miękka skóra.  Ekstrakt z rumianku łagodzi, pobudza regenerację. Ekstrakt z imbiru poprawia ukrwienie, chroni młodość skóry.

Składniki: 
Sodium Chloride, Paraffinum Liquidum, Petrolatum, Ceteareth-20, Silica, Parfum, Tocopheryl Acetate, Chamomilla Recutita (Camomile) Extract, Ziniber Officinale (Ginger) Root Extract, Coumarin, CI 19140, CI 15985.1.



 Peeling zamknięty jest w dosyć szerokim, szczelnie zakręcanym pojemniku, którego pojemność to 300ml. Opakowanie to opatrzone jest sreberkiem, dzięki czemu możemy być przekonani iż nikt kosmetyku przed nami nie otwierał. Słoiczek jest bardzo wygodny, a w trakcie stosowania przyjemnie i łatwo się z niego korzysta. Swobodnie możemy go odkręcić i wyjąć odpowiednią ilość, nawet gdy peeling sięga już dna. Kolorowy, kwiecisty obrazek na nakrętce natomiast kusi i zachęca do wypróbowania.



Sam kosmetyk ma żółte zabarwienie i pół gęstą konsystencję składającą się z mnóstwa maleńkich (na pierwszy rzut oka niepozornych) drobinek soli. Kosmetyk ogólnie rzecz biorąc wygląda bardzo apetycznie i smakowicie, ale oczywiście nie radzę go próbować, bo można się słono rozczarować:-)
Zapach jest równie kwiecisty co samo opakowanie. Zdecydowanie wyczuwam rumianek. Imbir już niekoniecznie. Ten przyjemny, roślinny aromat czuć tylko wtedy, gdy wkładam nos do opakowania. Podczas nakładania kosmetyku na ciało, jak i w trakcie masażu nie czuję żadnego zapachu, co myślę, że dla wielu osób może to być małym minusem. Mnie osobiście subtelna woń, a raczej jej brak na ciele, nie przeszkadza.




Aplikacja peelingu jest wygodna, bowiem kosmetyk nie przelewa się przez palce, ani też nie jest zbrylony i suchy. Jest to miękka, plastyczna, odpowiednio mokra masa, którą z łatwością nakłada się zarówno na mokrą, jak i na suchą skórę i wykonuje nią masaż. Działanie peelingu jest zadowalające, aczkolwiek ja preferuję mocniejsze złuszczanie. Tu mamy do czynienia z delikatnym, że tak się wyrażę muskaniem/drapaniem. Skóra oczywiście jest po jego zastosowaniu gładka, miękka i nawilżona (peeling zostawia delikatną, tłustą powłoczkę), czyli jest taka jaka powinna być po zastosowaniu peelingu, ale mi mimo wszystko brakuje porządnego 'szorowanka', które po prostu uwielbiam wykonywać przynajmniej raz w tygodniu. Lubię, gdy skóra jest lekko zaczerwieniona, bo wtedy wiem, że poprawia się jej ukrwienie, a martwy naskórek jest intensywnie złuszczany. W przypadku tego kosmetyku jest nieco inaczej. Mniej intensywniej. Ale mimo to nie najgorzej. Jedyny minus jest taki, że w przypadku kontaktu peelingu z jakimikolwiek zadrapaniami naskórek zaczyna szczypać. Ot tyle.



Peeling kosztuje ok. 14zł, a można go nabyć w sklepie internetowym
-->http://sklep.greenpharmacy.pl lub drogeriach stacjonarnych.


niedziela, 22 czerwca 2014

BingoSpa, Kolagen do mycia i pielęgnacji włosów


Skuszona obietnicą intensywnego odżywienia i nawilżenia moich zniszczonych i osłabionych włosów sięgnęłam po Kolagen do mycia i pielęgnacji włosów, który znajduje się w ofercie firmy BingoSpa. Jak się sprawdził?





Preparat kolagenowy BingoSpa z biokompleksem ziołowym przeznaczony do mycia i pielęgnacji włosów normalnych i zniszczonych, z tendencją do łojotoku.
Czysty kolagen BingoSpa intensywnie odżywia i nawilża zniszczone i osłabione włosy, odbudowuje strukturę włosów.
Kombinacja flawonoidów, saponin, kumaryn, glikozydów i soli mineralnych zawartych w biokompleksie zapobiega wypadaniu włosów, wzmacnia na cebulki włosów, działa ochronnie, głęboko oczyszcza skórę głowy, likwiduje podrażnienia, reguluje wydzielanie sebum.

 Regularne stosowanie Kolagenu do mycia włosów BingoSpa nadaje włosom elastyczność i blask, wzmacnia je, a skórze głowy przywraca naturalną równowagę. Włosy stają podatne na układanie i miękko się układają. I uwodzicielsko pachną.

Składniki:


Opakowanie kolagenu nie różni się niczym od opakowania Czekoladowego kremu pod prysznic. Jest to prosta butelka zamykana na zatrzask, pojemności 500ml. Opakowanie z początku jest trochę ciężkie (to ze względu na swoją dużą pojemność) ale z czasem, jak zużywamy produkt, problem ten znika. Butelka ogólnie rzecz ujmując jest bardzo wygodna i nie przysparza problemów natury technicznej:)



Sam szampon ma kolor mleczny i gęstą, kremową, odrobinę ciągnącą (żelową) konsystencję. Dzięki takiej skoncentrowanej formule kosmetyk jest niezwykle wydajny. Już jego mała ilość wystarczy, by wytworzyć obfitą pianę, która dokładnie myje całe włosy.
Zapach, no cóż, będę szczera...nie powalił mnie na kolana. Według mnie kosmetyk ten śmierdzi:/
Nie wiem do czego mam go porównać, by przybliżyć Wam odrobinę ten aromat, ale mi osobiście nie kojarzy się on z niczym. Być może jest to specyficzny zapach kolagenu. Nie wiem. Nie mam pojęcia jak pachną kosmetyki z kolagenem. Dotąd ich nie używałam, więc ciężko mi się odnieść. W każdym bądź razie nie jest to przyjemny zapach. Dobra wiadomość jest jednak taka, że nie utrzymuje się on długo na włosach. W skuteczny sposób można również 'zakłócić' go jakąś ładnie pachnącą odżywką.



Tak jak już wspomniałam wcześniej szampon doskonale się pieni, przez co wspaniale oczyszcza skórę głowy, jak i same włosy. Ale niestety... dosyć poważnie je plącze. Moje włosy raczej nie są podatne na plątanie, są średniej długości i rzadko który szampon jest je w stanie porządnie skołtunić, a ten kosmetyk robi to wybitnie. Bez nałożenia dobrej odżywki bądź maski nie jestem w stanie ich dokładnie rozczesać. Co do działania szamponu nie mam mu nic do zarzucenia, choć włosy nie są intensywnie odżywione i nawilżone tak jak to obiecuje producent. Są poprawne, że tak powiem (napiszę). Są miękkie i puszyste. Ładnie się układają, a skóra głowy nie jest podrażniona. 



Podsumowując, Kolagen do mycia i pielęgnacji włosów nie zachwycił mnie jakoś specjalnie swoim działaniem, a zapachem to już w ogóle:) Dla mnie to taki średniaczek, który można polubić, ale na pewno nie pokochać. Cena w stosunku do jego pojemności jest bardzo korzystna, więc myślę, że warto go wypróbować, bo może akurat okazać się odpowiedni do naszego rodzaju włosów. Ja ze względu na jego zapach oraz fakt plątania włosów będę używać go na zmianę z innym szamponem, a po jego wykończeniu sięgnę po inne produkty do włosów tej marki m.in. Jedwab do włosów czy Szampon borowinowy, bo jestem ich bardzo ciekawa. 



Produkt ten kupicie w sklepie internetowym BingoSpa. Opakowanie o pojemności 500ml to koszt 10zł, a 1000ml - 18zł.



Znacie ten kosmetyk?
Czy Wam również nie przypadł do gustu jego zapach?


czwartek, 19 czerwca 2014

ShinyBox - 2nd Anniversary - Czerwiec 2014



Kurier zadzwonił do mnie tuż po tym jak wsiadłam do samochodu, zatem urodzinowe pudełko otrzymałam już będąc w drodze do pracy. Szybkie spojrzenie na zawartość, która nie powiem po raz kolejny wydała mi się dosyć interesująca, i myk do pracy. Teraz przeglądając je już bardziej szczegółowo nie zmieniłam swojego zdania na jego temat. A nawet napiszę coś więcej. Warto kupować pudełka regularnie. Subskrybentki mają po prostu lepiej. A dlaczego? O tym za chwilę.



W moim pudełeczku oprócz obiecanych 4 pełnowymiarowych produktów znalazłam również piąty kosmetyk-próbkę, a także dodatkowy produkt od Aflofarm (Spray ochronny Mosquiterium) i prezent niespodziankę za zamówienie subskrypcji (kosmetyki Sylveco).



1. ETRE BELLE Maseczka kolagenowa w kremie 15ml
Pełen produkt: 131zł / 50ml

Produkt niezwykle ciekawy. Nie znam marki więc z przyjemnością ją poznam. Próbka o całkiem sporej pojemności, więc jest szansa, że nacieszę się nią trochę dłużej niż tylko jeden raz.



2. ORGANIQUE Peeling solny
Pełen produkt: 40zł / 200g

Kocham wszystkie kosmetyki tej marki, więc obecność (kolejnego!) pełnowymiarowego produktu w ShinyBoxie bardzo mnie ucieszyła:-) Akurat aktualnie używam solnego peelingu (recenzja wkrótce) więc ten będzie musiał swoje odstać, ale już się nie mogę doczekać kiedy go wypróbuję:-)



3. SYIS Gąbeczka Make-up Blender
Cena sugerowana przez producenta: 50zł / szt.

Oryginalny Beauty Blender jest na mojej Chciejliście, więc różowe jajko od marki Syis wywołało uśmiech na mojej twarzy. Zobaczymy jak się to malutkie cudo sprawdzi w codziennym użytku.



4. DOVE Antyperspirant Invisible Dry Anti-White Marks
Pełen produkt: 15zł / 150ml

Większość osób na pewno będzie narzekać, że po raz kolejny w pudełku pojawił się antyperspirant, ale ja nie. To nic, że będzie on musiał 'chwilę' postać wśród innych kosmetyków ustawionych w tzw. kolejce do wypróbowania, bo w chwili obecnej używam dwóch innych antyperspirantów. Takich produktów nigdy dość. Zwłaszcza latem:)



5. MARION Serum do włosów narażonych na działanie wysokiej temperatury
Pełen produkt: 10zł / 30ml

Z tego produktu cieszę się chyba najmniej. Nie prostuję włosów, ani ich nie suszę, więc nie są one narażone na działanie wysokiej temperatury. Kosmetyk ten zatem wydaje mi się zupełnie zbędny. 
Myślę, że powędruje on do mojej siostry. Ona trochę bardziej męczy swoje włosy:P



GRATIS rozlosowany wśród osób należących do Klubu VIP
MOSQUITERUM Spray ochronny do ciał 
Trochę zdziwiła mnie obecność tego produktu w pudełku (spodziewałam się raczej jakiegoś kremu z filtrem) ale z racji tego, że sezon na komary w pełni preparat ten na pewno pójdzie w ruch. 
A fakt, że można go stosować u dzieci powyżej pierwszego roku życia sprawia, że nie muszę myśleć o dodatkowym produkcie ochronnym na lato dla swojej córci.



PREZENT NIESPODZIANKA


SYLVECO Odżywcza pomadka z peelingiem oraz 5 próbek (kremy i szampon)

Jeszcze nigdy nie miałam kosmetyków tej marki, ani tym bardziej pomadki z peelingiem, więc taki prezent cieszy. Pomadka została już przeze mnie wypróbowana i mogę Wam napisać, że bardzo ją polubiłam :-) Nie spodziewałam się, że połączenie pomadki i peelingu może okazać się takie przyjemne dla moich ust.



W pudełku znalazłam również ulotki, Bon do BingoSpa, Twój Zielnik od Sylveco oraz kartę stałego klienta VIP CLUB Dermiki z której na pewno nie skorzystam:P

Podsumowując, Nie jestem osobą wybredną dlatego zawartość pudełka przypadła mi do gustu. Aczkolwiek zabrakło mi w nim jakiegoś upominku, gadżetu z logo ShinyBox, bo przecież w końcu czerwcowe wydanie to urodzinowe wydanie. Jakiś drobiazg powinien się pojawić. Jednak zważywszy na fakt, że w swoim pudełku znalazłam dodatkowe kosmetyki (mówiłam, że subskrybentki mają lepiej:-) co w moich oczach znacząco podnosi wartość pudełka jestem w stanie wybaczyć brak spersonalizowanego upominku.


A Wam jak się podoba zawartość?
Zamawiałyście ShinyBoxa w tym miesiącu?


wtorek, 17 czerwca 2014

Maybelline, Podkład SuperStay Better Skin


Pojawiam się i znikam.
Niestety wciąż walczę z chronicznym brakiem czasu...Marzę o jakimś czasowstrzymywaczu, który sprawiłby, że moja doba wydłużyłaby się z 24 do co najmniej 48 godzin, tak bym miała więcej czasu na blogowanie. Niestety rzeczywistość jest trochę inna i muszę radzić sobie na inne sposoby. Korzystając z wolnej chwili (do pracy mam na drugą zmianę, a córcia akurat smacznie sobie śpi) przychodzę do Was z recenzją pewnego podkładu.

Podkład Better Skin Maybelline gości w moim domu już od dobrych dwóch miesięcy, więc nadeszła pora by go zrecenzować. Wszystkich zainteresowanych zapraszam do lektury:-)



Niedoskonałości? Przebarwienia? Zmęczona skóra?
Przestań tylko maskować ten problem.
Postaw na perfekcyjny wygląd natychmiast i widocznie lepszą skórę dzień po dniu!
Podkład Better Skin pierwszy podkład, który działa dla nieskazitelnego wyglądu skóry natychmiast i lepszej skóry już po 3 tygodniach.
Czas pożegnać nierówności, przebarwienia czy szarość cery i przywitać skórę widocznie gładszą, ze zredukowanymi przebarwieniami, niczym odnowioną skórę.
Przy regularnym stosowaniu innowacyjna formuła z Actyl C redukuje nierówności, zaczerwienienia oraz szarość cery.
78% kobiet potwierdza lepszy wygląd skóry.



Składniki:









Opakowanie podkładu to szklana buteleczka o pojemności 30ml wyposażona w plastikowy dozownik. Pompka w ślicznym niebieskim kolorze działa bez zarzutu tzn. pompuje odpowiednią ilość produktu, nie zacina się, a otwór dozujący znajdujący się na samym szczycie pompki ma odpowiednią wielkość, dzięki czemu produkt nie wypływa w nadmiarze i się nie marnuje. Dozownik ten jest oczywiście zamykany na plastikowy, przeźroczysty korek, który pozwala nam dodatkowo chronić go przed samoistnym naciśnięciem.



Odcień jaki posiadam to 010 Ivory jest to średni beż z pomarańczowymi tonami. Nie należę do osób opalonych. Z reguły unikam ekspozycji na słońce, a moja twarz jest raczej blada, więc początkowo nie byłam zadowolona z tego odcienia. Wydawało mi się, że jest on za ciemny i żałowałam, że nie wybrałam sobie 005 Light Beige (do wyboru mamy jeszcze: 021 Nude, 030 Sand, 032 Golden, 040 Fawn). Jednak z czasem przekonałam się do tego odcienia i najzwyczajniej w świecie zaczęłam testować podkład. Kluczem do idealnie wyglądającej cery było staranne i dokładne jego roztarcie. W przeciwnym razie moja buzia nabierała niezbyt estetycznego, pomarańczowego koloru. Na szczęście w jego precyzyjnym rozprowadzaniu pomaga półpłynna, delikatnie kremowa konsystencja, która ładnie dostosowuje się do koloru skóry i nie tworzy na twarzy maski.
















Podkład po rozprowadzeniu na twarzy daje takie lekkie matowe wykończenie. Niestety podkreśla to suche skórki (nie polecam osobom mającym suchą skórę). Krycie określiłabym jako średnie. Drobne niedoskonałości skóry są zakryte, ale większe 'niespodzianki' oraz chociażby posiadane przeze mnie naczynka niestety są nadal widoczne. Nie mam problemu z sińcami pod oczami czy zmarszczkami mimicznymi, więc nie mogę napisać jak podkład zachowuje się w tego typu przypadkach, ale myślę, że w kwestii podkówek niezbędne będzie użycie korektora. Podkład co prawda całkiem ładnie ujednolica koloryt skóry, ale jest to tylko efekt na kilka godzin...



Podkład już po kilku godzinach (mimo przyklepania go pudrem) ściera się z mojej twarzy a mój nochal zaczyna się brzydko się świeci, co oczywiście rzecz jasna nie wywołuje uśmiechu na mojej twarzy:/ Poprawki w ciągu dnia są obowiązkowe jeśli nadal chcę, by moja cera wyglądała na nieskazitelną i jedwabiście gładką. Będąc w pracy raczej nie mogę sobie na nie pozwolić, więc tu podkład ten ma u mnie wielkiego minusa. Na plus natomiast mogę zaliczyć to, że nie podrażnia i nie powoduje wysypu podskórnych bąbli tzn. nie zapycha oraz to, że posiada filtr SPF 20, bo mało który podkład tak naprawdę go ma.



Co do obietnic producent o poprawie wyglądu skóry w 3 tygodnie, to powiem Wam szczerze, że w te 'cuda' nie wierzyłam i nie wierzę. Sięgając po ten kosmetyk nie liczyłam na jakąś poprawę i faktycznie nie rozczarowałam się, ani też nie wpadłam w zachwyt. Moim zdaniem żaden podkład nie jest w stanie wpłynąć na poprawę kondycji skóry, od tego są inne, specjalistyczne kosmetyki. Zatem pozwólcie, że ten obszar działania tego podkładu po prostu przemilczę.



Podsumowując, Podkład jak to podkład, ma swoje plusy: ładnie dopasowuje się do skóry, nie ciemnieje, zapewnia naturalny wygląd, daje matowe wykończenie, nie zapycha; ale ma także i swoje minusy: szybko ściera się z twarzy, podkreśla suche skórki, nie daje pełnego krycia. Mnie podkład ten ani nie zachwycił, ani nie zniechęcił do siebie. Myślę, że każdy sam powinien go wypróbować i przekonać się na własnej skórze czy mu pasuje czy nie. Ja zużyję go do końca, bo nie lubię marnować kosmetyków, ale zapewne do niego nie wrócę.



Normalnie podkład SuperStay Better Skin kosztuje ok. 40zł, ale aktualnie można go nabyć w drogerii Rossmann w cenie 29,99zł, co uważam za cenę przystępna i wartą wydania na ten kosmetyk.


Miałyście okazję testować ten podkład?
Jakie jest Wasze zdanie na jego temat?


czwartek, 5 czerwca 2014

BingoSpa, Czekoladowy krem pod prysznic


Jakiś czas temu przedstawiłam Wam czekoladowe mydełko do rąk marki BingoSpa. Dziś chciałabym pokazać Wam produkt z tej samej serii. Do mycia, ale tym razem całego ciała.



Czekoladowy krem pod prysznic BingoSpa nakarmi Twoją skórę, a Ciebie napełni radością i chęcią do działania. Lekka, puszysta piana zmysłowo otuli Twoje ciało, a kuszący zapach czekolady wyzwoli pozytywną energię. 
Zniewalający, apetyczny zapach czekolady przynosi uczucie pełnego odprężenia, usuwa zmęczenie i uspokaja, a bogata receptura doskonale myje i oczyszcza skórę, nawilżając ją. Aromatyczny prysznic zapewnia cudowną świeżość i relaks po całym dniu, pozostawiając długotrwały efekt miękkiej, jedwabiście gładkiej  i uwodzicielsko pachnącej skóry. Zawarta w czekoladzie kofeina oczyszcza skórę z toksyn, działa wyszczuplająco i antycellulitowo. Czekolada zawiera również wiele żelaza, cynku, magnezu i wapnia, które przyspieszają krążenie krwi w organizmie, zmniejsza też wszelkie obrzęki na skórze.
Czekoladowy krem pod prysznic BingoSpa wzmacnia i chroni warstwę lipidową skóry. Działa antystarzeniowo i poprawia samopoczucie, stymulując produkcję endorfin.


Składniki:




 W wąskiej, wysokiej butelce zamykanej na zatrzask znajduje się aż 300ml pysznie wyglądającej, kremowo - czekoladowej cieczy, która pachnie obłędnie. Pachnie zresztą identycznie jak mydełko z tej samej serii. Jest to aromat czysto czekoladowy, bez dodatku chemii. Przypomina mi on budyń czekoladowy. Jest bardzo kuszący, ale niestety jak dla mnie za mało intensywny. Lubię czekoladę, a tę w kosmetykach w szczególności (bo nie idzie mi w bioderka, gdy po nią sięgam:-) dlatego chciałabym by jej aromat mnie niejako otulał i czarował, a tu niestety przeżywam małe rozczarowanie. Zapach ten jest subtelny i do tego krótkotrwały:/



Konsystencja jak przystało na krem jest kremowa, ale lekko lejąca. W kontakcie z wodą kosmetyk ten ładnie się pieni, ale nie jest to piana gęsta, a raczej taka delikatna. Mimo to dobrze oczyszcza i odświeża ona ciało.



Wydajność jest typowa dla tego typu kosmetyku. Ja na żelach pod prysznic nie oszczędzam, wylewam je obficie na gąbkę, więc ich szybkie znikanie z opakowania mnie nie dziwi.



Jeśli chodzi o działanie myjące to tu nie mam zastrzeżeń. Krem-żel robi to co ma robić, a przy tym nie wysusza skóry (ale także jej nie nawilża!), nie podrażnia i nie uczula. Co do oczyszczania skóry z toksyn, działania wyszczuplającego i antycellulitowego, czy zmniejszania obrzęków na skórze się nie wypowiem. Zresztą i tak nie wierzę w to, by zwykły kosmetyk do mycia ciała mógł pomóc mi w tych obszarach. Moim zdaniem to zwykłe bajki są. Ale stwierdzenie, że zapach czekolady wyzwoli pozytywną energię, przyniesie uczucie pełnego odprężenia, że usunie zmęczenie i uspokoi oraz że zrelaksuje po całym dniu zgodzę się w 100% :-)



 Za czekoladowy krem pod prysznic w internetowym sklepie BingoSpa zapłacimy 10,80zł (cena regularna 12zł).


Znacie ten czekoladowy krem?